Legia Warszawa jest w strefie spadkowej i ma najgorszą serię od kilkudziesięciu lat, a Inaki Astiz prawdopodobnie poprowadził już jeden z ostatnich meczów przed przejęciem drużyny przez Marka Papszuna po zimowej przerwie.

Legia w strefie spadkowej. Jak do tego doszło

Po porażce 0:2 z Piastem Gliwice Legia utrzymała się w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy, na 16. miejscu w tabeli, tuż pod kreską. To oznacza, że po przekroczeniu półmetka sezonu klub, który jeszcze niedawno walczył o mistrzostwo i grał w Europie, realnie broni się przed spadkiem.

Seria Legii jest katastrofalna: dziewięć kolejnych spotkań bez zwycięstwa we wszystkich rozgrywkach, z czego osiem w samej Ekstraklasie. Ostatni ligowy triumf miał miejsce we wrześniu, a ostatnia wygrana w ogóle – 23 października z Szachtarem Donieck 2:1 w Lidze Konferencji. Telewizja publiczna podkreśla, że to najgorsza passa od blisko 60 lat, bo ostatnio podobną serię zanotowano w 1966 roku.

Bilans ostatnich tygodni: siedem meczów bez zwycięstwa jeszcze przed Piastem (cztery porażki, trzy remisy), teraz już dziewięć spotkań z rzędu bez wygranej. W efekcie Legia, zamiast gonić czołówkę, wylądowała pod kreską, a sama walka o utrzymanie przestała być abstrakcją.

Astiz przeprasza kibiców. Ostatnie mecze w jego rękach

Tymczasowym trenerem Legii po zwolnieniu Costy Runjaicia został Inaki Astiz. Hiszpan objął zespół w środku kryzysu, ale nie zdołał odwrócić trendu – nadal nie wygrał ani jednego meczu jako pierwszy szkoleniowiec. Po porażce z Piastem 0:2 w Gliwicach Astiz mówił wprost: „Przepraszam kibiców. Ani kibice, ani klub, ani my w szatni nie zasługujemy na to, co pokazujemy”.

Już przed tym meczem media pisały, że Legia ma tylko dwa punkty przewagi nad strefą spadkową i jeśli nie zacznie wygrywać, będzie się realnie bronić przed degradacją. Teraz przewagi nie ma już żadnej – strefa spadkowa stała się faktem, a kolejne mecze tylko pogłębiają kryzys.

Według doniesień, Astiz poprowadzi zespół jeszcze w grudniowych spotkaniach ligowych i pucharowych, ale wszyscy traktują go jako trenera „do zimy”. Klub poszerzył mu sztab o trenerów z akademii, ale to raczej doraźne wsparcie niż długofalowy projekt.

Papszun od zimy. Plan Legii na ratunek

Od kilku tygodni informacje o przejęciu Legii przez Marka Papszuna przewijają się przez wszystkie największe serwisy sportowe w kraju. Według ustaleń „Faktu”, Papszun będzie mógł przejąć zespół dopiero po 18 grudnia – gdy Raków zakończy swoje granie w 2025 roku.

Plan jest prosty: Papszun ma wejść do Legii tuż po zakończeniu roku, dostać pełny zimowy mikrocykl, przebudować zespół taktycznie i mentalnie oraz uporządkować szatnię. Serwisy piszą wprost, że to właśnie zimowe przygotowania mają być kluczem – bez presji natychmiastowych wyników, za to z czasem na wprowadzenie własnych schematów i ludzi.

Z kolei Sport.pl podaje, że do końca 2025 roku nic się nie zmieni – Astiz zostanie do ostatniego meczu w grudniu, a Papszun może oficjalnie zacząć pracę dopiero od początku 2026 roku. W tle mówi się o tym, że trener Rakowa kompletuje już rozbudowany sztab – nawet do 15 osób – co pokazuje, że w Legii szykowana jest głęboka przebudowa.

Głos piłkarzy i ekspertów. „Nie widzę tego”

Po kolejnym nieudanym meczu piłkarze Legii nie kryją frustracji. Rafał Augustyniak w rozmowie z mediami przyznał, że „nie widzi tego”, co ma dać szybkie wyjście z kryzysu, i że sytuacja jest naprawdę fatalna. Kibice mówią wprost o „haniebnej serii”, a portale przypominają, że tak złej passy nie było od 20 lat, a w wymiarze ligowym – nawet od lat 60..

Zbigniew Boniek w rozmowie z Gol24 apelował, by „nie szaleć” z wizjami spadku, ale jednocześnie podkreślał, że sytuacja jest niebywała jak na klub tej rangi – Legia po półmetku sezonu w strefie spadkowej to obrazek, którego nikt się nie spodziewał.

Eksperci na Kanałach Sportowych mówią o „niekompetencji w gabinetach przy Łazienkowskiej”, złych decyzjach kadrowych, braku realnego następcy Runjaicia przygotowanego zawczasu i o tym, że Astiz został wrzucony na głęboką wodę bez narzędzi, by utrzymać zespół na odpowiednim poziomie.

Co dalej?

Legia ma przed sobą jeszcze kilka meczów do końca roku, w tym rewanż z Piastem w lidze oraz spotkania w europejskich pucharach. Jeśli nie przełamie serii, może wyrównać – albo nawet pobić – niechlubny rekord 11 kolejnych meczów bez zwycięstwa z 1966 roku.

Ratunkiem ma być przyjście Marka Papszuna i solidna zima. Tyle że żeby było co ratować, Legia musi najpierw przestać się osuwać. Na razie fakty są brutalne: dziewięć meczów z rzędu bez wygranej, strefa spadkowa, trener tymczasowy przepraszający kibiców i klub budujący plan ewakuacji z kryzysu dopiero na przyszły rok.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *