Edward Iordanescu wyraził gotowość rozwiązania kontraktu z Legią Warszawa po trzeciej porażce z rzędu – tym razem 1:3 z Zagłębiem Lubin. Władze klubu nie przyjęły jednak dymisji rumuńskiego szkoleniowca. Rumun poprowadzi zespół w czwartkowym meczu Ligi Konferencji z Szachtarem Donieck oraz w niedzielnym hicie z Lechem Poznań.

Trzecia porażka z rzędu – kryzys pogłębia się

Legia Warszawa przeżywa najgorszy okres od lat. Po jedenastu kolejkach ekstraklasy zajmuje dopiero dziewiąte miejsce z 15 punktami, tracąc aż dziewięć punktów do liderującej Jagiellonii Białystok. To jeden z najsłabszych startów sezonu w ostatnich 25 latach.

Seria trzech porażek z rzędu zaczęła się od inauguracji Ligi Konferencji: 0-1 z Samsunsporem na wyjeździe w Turcji. Następnie przyszła bolesna porażka 1:3 z Górnikiem Zabrze w lidze. Wreszcie w niedzielę 19 października Legia przegrała 1:3 z Zagłębiem Lubin na wyjeździe.

Mecz w Lubinie to był prawdziwy dramat. W 32. minucie Kamil Piątkowski skierował piłkę do własnej bramki, otwierając wynik spotkania. To jednak był dopiero początek jego fatalnego występu – tuż przed przerwą defensor zagrał ręką w polu karnym, ratując Legię przed bramką, ale otrzymując czerwoną kartkę. Leonardo Rocha wykorzystał jedenastkę i Zagłębie prowadziło 2:0.

W drugiej połowie padła druga bramka samobójcza – tym razem autorstwa Kajetana Szmyta z Zagłębia, co dało Legii kontaktowego gola na 2:1. Jednak grająca w osłabieniu liczebnym Legia nie potrafiła doprowadzić do remisu. W doliczonym czasie gry Jakub Sypek ustalił wynik na 3:1.​

„Przegraliśmy przez naiwność”

Po meczu Edward Iordanescu nie krył rozczarowania. „Przegraliśmy przez naszą naiwność. Nie ma znaczenia, że masz przewagę w posiadaniu piłki, skoro nie strzelasz goli. Z naiwnością, z którą gramy, nie mamy szans na mistrzostwo Polski. Jeżeli przeciwnik jest trzy razy w naszym polu karnym i strzela dwie bramki, to takie sytuacje nie mogą mieć miejsca” – powiedział trener.

Rumun dodał gorzką refleksję: „W futbolu chodzi głównie o efektywność. Jeśli masz 70 procent posiadania piłki i nie strzelasz gola, to wiele mówi. Kontrola bez wykończenia jest nic nie warta”.

Ekspert portalu Weszło ironicznie skomentował słowa Iordanescu o „kontroli”: „Iordanescu zachowuje się tak, jakby myślał, że skoro Legia klepie bez sensu od lewej do prawej przez większość spotkania, to ma nad nim kontrolę, a rywal tylko przypadkiem wychodzi z tymi akcjami i strzela zwycięskie bramki”.

Dramatyczne godziny w klubie

W poniedziałek 20 października TVP Sport podało sensacyjną informację: Edward Iordanescu wyraził gotowość rozwiązania kontraktu z Legią, de facto podając się do dymisji. „Był i jest gotów pożegnać się z pracą w Legii. Uznał, że dobro drużyny/klubu musi być na pierwszym miejscu” – informował Piotr Kamieniecki z TVP Sport.

Informację potwierdził Piotr Koźmiński z Goal.pl: „Jedno ze źródeł przekonuje nas, że trener wyraził gotowość rozwiązania kontraktu! Miał uznać, że dobro drużyny/klubu musi być na pierwszym miejscu i jest gotowy odejść z Legii, biorąc odpowiedzialność za ostatnie słabe wyniki”.

Władze Legii początkowo nie chciały przyjąć dymisji. W poniedziałkowy poranek piłkarze usłyszeli, że „nie ma tematu zmiany trenera”. Później doszło do pilnego spotkania zarządu klubu, podczas którego podjęto decyzję: Iordanescu na razie zostaje.

Bobić: „To kaczka dziennikarska”

Wieczorem dyrektor sportowy Fredi Bobić stanowczo zaprzeczył doniesieniom medialnym. W programie „Ekstraklasa po Godzinach” na Canal+ Sport powiedział: „Nie mogę temu zaprzeczyć i powiedzieć, że nigdy o tym nie rozmawialiśmy. Byłem dzisiaj w ośrodku treningowym i wspólnie z Michałem Żewłakowem rozmawialiśmy zarówno z trenerem, jak i zespołem. Mogę powiedzieć, że nigdy nie miałem wrażenia, że chce odejść„.

„Myślę, że te informacje to kaczka dziennikarska” – dodał Bobić. „W takich sytuacjach zawsze jest dużo dyskusji. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za to, jak wygląda sytuacja. Trzeba zachować spokój”.

Rumuńskie media: zawodnicy uratowali trenera

Rumuńskie media donoszą o kulisach poniedziałkowych rozmów. „Choć władze klubu nie zaakceptowały propozycji trenera, jego odejście zostało w dużej mierze powstrzymane przez samych zawodników. Mimo że Legia notuje jeden z najsłabszych początków sezonu w ostatnich 25 latach, piłkarze wciąż popierają Edi’ego Iordanescu i nie chcą, by opuszczał drużynę w tym momencie”.

Trener miał chcieć odejść, wierząc, że taki wstrząs mógłby pomóc zespołowi się przebudzić i wrócić na właściwe tory – zarówno pod względem wyników, jak i atmosfery w drużynie.

Głos kibiców: „Pora na męską rozmowę”

Paweł Wszołek po meczu w Lubinie nie krył rozgoryczenia: „Musimy przeprowadzić męską rozmowę w szatni. W takich sytuacjach wydaje mi się, że milczenie jest złotem. Myślę jednak, że to jest czas, żeby każdy w zespole spojrzał w lustro i powiedział, o co chce grać w tym sezonie”.

Po spotkaniu piłkarze Legii ruszyli do sektora swoich kibiców. Usłyszeli głośne okrzyki niezadowolenia i żądania poprawy. Atmosfera wokół klubu jest coraz bardziej napięta.

Trudne tygodnie przed Legią

Iordanescu zostaje, ale presja rośnie. W czwartek 24 października Legia zmierzy się z Szachtarem Donieck w 2. kolejce Ligi Konferencji (mecz odbędzie się w Krakowie). To szansa na przerwanie fatalnej serii i pokazanie, że zespół wciąż ma w sobie siłę.

W niedzielę 27 października czeka Legię hit ekstraklasy – mecz z Lechem Poznań. To bezpośredni pojedynek o czołówkę tabeli, a porażka mogłaby definitywnie pogrzebać marzenia o mistrzostwie.

30 października Wojskowi zagrają z Pogonią Szczecin. Kolejne trzy mecze pokażą, czy Iordanescu przetrwa kryzys, czy jednak zarząd zmieni zdanie i się z nim pożegna.

Katastrofa w Legii to fakt. Jak zauważa Interia, trzeba szukać przyczyn w całej strukturze klubu, a nie tylko w trenerze. Ale na razie to właśnie Iordanescu – mimo wyrażenia gotowości odejścia – będzie musiał udowodnić, że potrafi wyprowadzić Legię z dołka.

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *