FC Barcelona awansowała do 1/8 finału Pucharu Króla, ale droga do zwycięstwa wiodła przez nieoczekiwane trudności. Zespół Hansiego Flicka pokonał trzecioligową CD Guadalajarę 2:0, ale bramki padły dopiero po 76. i 90. minucie. To był ciężki mecz dla faworyta, który długo szukał sposobu na otworzenie wyniku. Po spotkaniu Flick mówił o „decyzji dotyczącej tylko tego meczu” i o tym, że wszystko potoczyło się tak, jak trzeba.

Nieoczekiwane wyzwanie dla Barcelony

Wszystko wskazywało na to, że Barcelona odprawzy trzecioligowca w trybie „spaceru” – Duma Katalonii to lider La Ligi, trzycioligowa Guadalajara to mały klub. Rzeczywistość okazała się brutalna dla faworytów. Już na wstępie spotkanie było opóźnione o 30 minut z powodów bezpieczeństwa – problemy z dodatkowymi trybunami powodowały zamieszanie wśród kibiców.

Na boisku Barcelona długo szukała swojego rytmu. Po zaledwie 10 minutach bramkarz Barcelona (Marc-Andre ter Stegen) musiał parować strzał Borji Diaza – już w pierwszych chwilach gospodarzach pokazali, że się nie poddadzą. Guangalajara broniła się z godną podziwu odwagą, a ich bramkarz Dani Vicente robił niezwykłe rzeczy, by zatrzymać ataki katalońskich gwiazd.

Ponad 75 minut bez gola

Pierwsza połowa upłynęła pod znakiem frustracji Barcelony. Marcus Rashford miał szanse, Eric Garcia prawie otworzył wynik – ale nic. Barcelona miała znacznie więcej posiadania piłki (60-40 na korzyść Katalończyków), ale brakło ostrości, precyzji w ostatnim podaniu i wiedzy o tym, co w danym momencie zrobić z piłką.

Po zmianie stron sytuacja się nie zmieniła. Barcelona próbowała, ale Guadalajara konsekwentnie się broniła. Minuty płynęły, a tablica wyników nie chciała się zmienić – 0:0 ciągnęło się nieubłaganie. Nawet doświadczeni komentatorzy zaczęli tracić wiarę, że Barcelona w ogóle otworzy wynik. W 73. minucie Tono Calvo prawie pokonał ter Stegena – tylko że uderz byl niecelny. Barcelona było bliskie wpadki.

Dopiero w 76. minucie przyszła ulga. Frenkie de Jong dośrodkował, a głową dobitnie Andreas Christensen nie dał szansy bramkarzowi Guadalajary – 1:0. Wreszcie! Po 75 minutach Barcelona mogła odetchnąć z ulgą.

Rashford zamyka sprawę

Gdy adrenalina opadła i Barcelona poczuła się bezpieczniej, przyszła druga bramka. Marcus Rashford, który przez cały mecz próbował, próbował i próbował – w doliczonym czasie gry (90. minuta) finalnie zdobył gola na 2:0. To była już woda na młyn dla Katalończyków. Awans stał się faktem, chociaż droga do niego była znacznie bardziej wyboista, niż się spodziewano.

Flick: „To była decyzja dotycząca tylko tego meczu”

Po spotkaniu Hansi Flick pojawił się na konferencji prasowej. Niemiec mówił ostrożnie – do tego stopnia, że jego wypowiedź wzbudzała spore zamieszanie. Dotyczyła ona Marca-Andre ter Stegena, który powrócił po kontuzji i zagrał w tym meczu zamiast Wojciecha Szczęsnego.

„To była decyzja dotycząca tylko tego meczu. Chodzi tylko o to, nic więcej, miał okazję żeby zagrać” – powiedział Flick. W przytoczonej wypowiedzi na temat hierarchii bramkarzy zaznaczył: „Ter Stegen jest niesamowitym bramkarzem, a my mamy ich trzech. Moje wcześniejsze słowa były jasne. Garcia jest bramkarzem numer jeden, więc zobaczymy, co się wydarzy”.

Flick dyplomatycznie dodał też: „Nie zapominajcie, że Szczęsny jest dla nas kluczowym graczem, zarówno na boisku, jak i poza nim”. To były słowa pełne zagadkowości, typowe dla niemca, który nie lubi zdradzać swoich planów do końca.

Sensacyjny incident po meczu

Jeden z najbardziej zajawowych elementów okażył się jednak poza boiskiem. Dziennikarz Victor Navarro z radia COPE ujawnił, że Flick „złapał informatora w szatni” Barcelony. O co chodzi? Wszystkie hiszpańskie media rano podawały, że to właśnie Szczęsny zagra w tym meczu – a Flick postawił na ter Stegena. Ktoś wyciekł fałszywą informację. Flick znalazł winowajcę i puścił mu stróżę.

Wracający ter Stegen ratuje Barcelonę

Marc-Andre ter Stegen, wracający po poważnej kontuzji, pokazał, że jego powrót jest znaczący. Chociaż miał wiele do robienia w tym meczu, wychował się z zadania. Barcelona, mimo wszystkich trudności, ostatecznie awansowała do następnej rundy.

Na horyzoncie kolejne wyzwanie – w niedzielę Barcelona czeka wyjazd do Villarrealu (16:15). To będzie bardziej wymagające doświadczenie niż wtorkowa przygoda z Guadalajarą, ale droga do Pucharu Króla jest otwarta. Katalończycy zachowali szansę na pięciokrotny triumf w tym sezonie (La Liga, Puchar Króla, Superpuchar, Liga Mistrzów i klubowe mistrzostwa świata).

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *